Czas akcji: rok 2012, pora roku ujednolicona z tą za oknem.
Miejsce akcji: Ameryka Północna -> Stany Zjednoczone -> Michigan -> Hrabstwo Huron -> miasteczko Port Lawrence
Miasteczko liczy sobie około dwa tysiące mieszkańców, których największy procent (około 35%) stanowią ludzie w przedziale wiekowym 40-45 lat. Jeszcze nie tak dawno przyrost demograficzny był duży, a Port Lawrence przeżywało czasy swojej świetności, jednak znaczna część młodych ludzi wyjechała na studia, po których zamieszkała w większych miastach. Powierzchnia miasteczka to 12,98 km², w skład czego wchodzi również część lasu. W pewnej odległości od ostatnich zabudowań jest linia brzegowa jeziora Huron. Około siedmiu mil od brzegu na niewielkiej wysepce znajduje się owiana tajemnicą elektrownia. Wracając do samego Port Lawrence, mieszczą się tam instytucje takie, jak: przedszkole wraz ze szkołą podstawową, liceum, straż pożarna, mały posterunek policji, dobrze wyposażony i wyremontowany ośrodek zdrowia, dwie apteki (tj. jedna apteka-apteka i jeden sklep zielarsko-medyczny), malutki kościółek protestancki, takich samych rozmiarów świątynia ewangelicka i katolicka, rozmieszczone w różnych częściach miasteczka., dwa średniej wielkości markety i kilka mniejszych sklepików, oprócz tego kompleks sportowy z basenem i boiskiem oraz stacja paliw. Większość mieszkańców posiada własne domy, jednak na terenie Port Lawrence znajdują się twa malutkie osiedla bloków mieszkalnych.
Bohaterowie: mieszkańcy Port Lawrence.
Problematyka: Najpierw ktoś w telewizji pobąkiwał coś o dziwnych widziadłach na niebie. Potem media oficjalnie podały komunikat o potwierdzeniu przez NASA prawdziwości niezidetyfikowanych obiektów latających. Aż wreszcie statki wylądowały. Wiadomo o trzech: jednym na Alasce, jednym w Himalajach i jednym na Saharze. Niestety jedyne zdjęcia (pochodzące z helikopterów) przedstawiały tylko niewyraźne kształty statków obcych. Zanim mieszkańcy Port Lawrence zdołali dowiedzieć się czegoś więcej, zabrakło prądu. Był słoneczny piątek, godzina jedenasta trzydzieści pięć, siódmy grudnia. Przerwa w dostawie prądu trwała zaledwie kwadrans. Jednak gdy wróciła elektryczność, urwał się kontakt ze światem. Szkolny radiowęzeł działał, jednak nie udało się znaleźć żadnej rozgłośni spoza miasteczka. Radio przekazuje tylko dziwne piski... Nie ma internetu. Telefony nie mogą zadzwonić poza Port Lawrence, gdyby spróbować, rozlegają się, tak, dziwne piski. Kolejną niepokojącą rzeczą jest zniknięcie Roba Turnera. Pracował jako dostawca i planował zgodnie z terminarzem wyjechać z miasteczka. Jego ciężarówkę znaleziono dwa kilometry przed wjazdem na drogę stanową. Samego Roba już nigdy. Zniknęła też Judy Tyler, drugiego dnia Inwazji. Chciała przez las dotrzeć do swojego męża, który pracował w tartaku. Zniknęła. Wkrótce potem na skraju lasu zaczęły pojawiać się Wąchacze - stworzenia rozmiarów dużych wilków, pozbawione jednak oczu, ich głównym zmysłem jest węch, a głównym instynktem głód. Zginęły już cztery osoby, rozszarpane przez Wąchacze. Usypano im symboliczne mogiły. Rano na jeziorze podnosi się mgła. Każdy, kto stanie wtedy na brzegu i wytęży wzrok, może dostrzec ledwo widoczną migotliwą ścianę tuż za elektrownią. Prawdopodobnie miasteczko i okolice zostały otoczone niewidzialną kopułą. Jednocześnie w Port Lawrence rada miasta usiłuje zaprowadzić porządek. Wymagana jest bezwzględna dyscyplina i posłuszeństwo policjantom oraz członkom rady miejskiej i burmistrzowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz